MonsterS. MORDERCZE PIEŚNI

Duża Scena ok. 90 minut bez przerwy

Czarno-biały plakat. Od góry czarny napis: Piosenki Nicka Cave'a, Leonarda Cohena i Toma Waitsa. Słowa ułożone są na napisie Monsters. Poniżej czarno-białe zdjęcie w kształcie prostokątnego paska. Na zdjęciu fragment kobiecej twarzy. Widoczne brwi, oczy, nos oraz fragment włosów. Oczy są lekko przymknięte.

Utkane ze słów wielkich songów Nicka Cave’a, Leonarda Cohena, Toma Waitsa, przefiltrowane przez aktorski zmysł Izabelli Malik, Marii Meyer, Elżbiety Okupskiej, Alony Szostak, ubrane w sceniczną formę przez Roberta Talarczyka opowieści o rozrachunkach z przeszłością, układaniu się ze światem, przebaczaniu, odchodzeniu – MonsterS. MORDERCZE PIEŚNI.
Nie będzie to widowisko ani spektakl muzyczny. Nie musical, nie koncert, nie zbiór aktów performatywnych. Raczej forma na styku plastyki i słowa, muzyki i gestu – trochę zaplanowana a trochę improwizowana, budowana w ukryciu przed widzem i na oczach widza, awers duszy i jej rewers, widziany jak na dłoni.


Na scenie spotykają się cztery kobiety – w różnym wieku, ale po przejściach, swoje więc wiedzą. Biorą na warsztat pieśni rockowych gigantów i sprawdzają, ile z nich rezonuje z prawdziwym życiem, pozwala zamknąć niedomknięte sprawy, rozliczyć błędne decyzje, ukoić zranienia, oszacować bilans strat. Choć to „pieśni mordercze”, niewiele w nich o zabójstwach ściganych z urzędu – więcej o tych niepopełnionych a upragnionych, metaforycznych, psychologicznych, przespanych, odroczonych. Zabójstwach marzeń, perspektyw, relacji, życiowych dróg.


Część z nich przybiera szatę pełnokrwistej opowieści – czas i miejsce akcji znane, scenografia ledwie niby muśnięta grafitową kreską, a jednak tak sugestywna, że obrazy kłębią się przed oczami. Postaci wyraziste, jakby całe ich pogmatwane wnętrze wyłożono na stół, zanalizowano i odlano w formalinie ze słów. Oto Nick Cave – wielki epicki talent i jego morderczynie, kochankowie, typy spod ciemnej gwiazdy. Przytrafia mu się czasem liryczna fraza, ta jednak to nisza Leonarda Cohena. Traktat filozoficzny w pięciu dźwięcznych zwrotkach, zbiór gęstych metafor, sieć błędnych aluzji – nigdy do końca nie wiadomo, w którą kierują nas stronę, ale czy to źle? Jest wreszcie i Tom Waits – naczelny dramaturg wśród awanturników. W zasadzie monodramista – samotnik, w którego monologach czuć smak cierpkiej ironii, sardoniczny śmiech, pogodzenie z losem, wiszącą nad głową, nieuniknioną śmierć.

 

To wszystko jednak tylko słowa – owszem, przełożone zręcznie przez Kołakowskiego, Zembatego, Wyszogrodzkiego, Porzuczka i Talarczyka – ale jednak słowa, punkty zaczepienia, haczyki dla wyobraźni. Obok nich równoległą, wizualną opowieść snuć będą scenografia i ożywiające ją światło, balansujący między mimetyzmem a abstrakcją video art, aktorski gest, sugestywny kostium, ruch. Znane utwory przybiorą nowe kształty – rozpisane na klawisze, dwie gitary, perkusję i elektronikę aranżacje odwrócą muzyczne sensy, poprzesuwają akcenty, wykrzywią rytm, oryginały zatopią w dźwiękowej współczesności.


Nie znajdziemy w Monsters zbyt wielu odpowiedzi, prostych wniosków, rozwiązanych spraw. Ale tym nierozwiązanym winni jesteśmy przynajmniej jedną morderczą pieśń.
[Łucja Siedlik]

 

Spektakl dla widzów dorosłych.
W spektaklu użyte jest migające światło o silnym natężeniu.

 

Prapremiera: 8 listopada 2024 r., Teatr Rozrywki w Chorzowie

Realizatorzy

organizator
BaronArt Kamil Baron
scenariusz, reżyseria
Robert Talarczyk
kierownictwo wokalne, produkcja
Kamil Baron
kierownictwo muzyczne, aranżacje
Jerzy Mączyński
wizualizacje
Grzegorz Mart
kostiumy, scenografia
Dagmara Walkowicz-Goleśny
reżyseria świateł
Piotr Roszczenko
autor plakatu
Kuki Krzysztof Iwański

Obsada

Izabella Malik
Maria Meyer
Elżbieta Okupska
Alona Szostak
Dorota Terlecka (zespół wokalny)
Monika Wieczorek (zespół wokalny)
Mateusz Milewski (zespół wokalny)

Repertuar

Przeczytaj