Recenzenci o "Pokorze" Sz. Twardocha w reż. R. Talarczyka

Artykuł

Warto? Przeczytajcie, poznajcie opienie dziennikarzy i spotkajmy się na widowni. Zostały ostatnie miejsca na pokazy 5-8 sierpnia

Aktor w czerwonym stroju przechodzący przez scenę w towarzystwie dwóch psów na smyczy

Na widowni na pierwsze 5 pokazów "Pokory" cztery zakończyły się długą owacją na stojąco. A jak reagują recenzenci? Poczytajcie i przyjdźcie do teatru na Dużą Scenę i dajcie nam znać, jakie są wasze opinie. Czekamy na was już w sierpniu grając 5, 6, 7 i 8 dnia miesiąca.

Bilety dostępne online.

"Sezon, który wydawał się dla teatru stracony, ratują premiery ostatnich dni, takie jak „Pokora” Roberta Talarczyka według powieści Szczepana Twardocha w Teatrze Śląskim im. Wyspiańskiego w Katowicach. Dzięki świetnym scenom zbiorowym oglądanie tego spektaklu sprawia autentyczną przyjemność". [Mariusz Cieślik, RZECZPOSPOLITA] Całość tutaj.

"Dostaliśmy rzecz efektowną, piękną teatralnie, pulsującą emocjami. Czasem musiałem się domyślać, czego one dotyczą, ale bez wątpienia one były. Talarczyk świetnie aranżuje sceny zbiorowe wywołując wrażenie operowania ludzkimi masami. Od znęcania się nad Aloisem przez kolegów w szkole, poprzez wojenne przemarsze, po powojenne zderzenia samotnego bohatera z kolejnymi tłumami. To robi wrażenie dotykania pulsu historii. W tle sugestywne, wzmagające owo poczucie „historyczności” dekoracje Katarzyny Borkowskiej. Rytm nadaje spektaklowi muzyka rapera Miuosha." [Piotr Zaremba, POLSKA TIMES] Całość tutaj.

"Pokora" to też spektakl, który brzmi, pulsuje, żyje. Tu trans, tam rytm. Niepokój i uwodzenie. Łagodność i nerwowość. Piękno i groza. Autorskie kompozycje Miuosha są koniecznym, niezbędnym uzupełnieniem strony wizualnej, wzmagającym ponurość całego tego przedsięwzięcia. I dekadenckość. Bo "Pokora" to spektakl wyzbyty z nadziej. O człowieku przegranym i walce, której nie zwyciężył. Ponurość towarzyszy nam od pierwszej do ostatniej sceny. Światło, którego tak wiele używa się tu do wydobycia piękna z twarzy i ciał aktorów oraz wspaniale (nie)udekorowanej sceny, nie towarzyszy Aloisowi, nie oświetla mu jego drogi. Światła - czyli nadziei - tu absolutnie brak. Wszystko dla takich jak on zawsze będzie tak jak było. [Marta Odziomek, GAZETA WYBORCZA] Całość tutaj.

"Nie zawodzi za to aktorstwo, przede wszystkim Henryka Simona w roli Aloisa. Skupiony na bólu, wiecznie pochylony, krzyżujący ramiona w odruchu obronnym, budzi jednocześnie współczucie i rodzaj irytacji, trudno bowiem przejść do porządku nad jego bezwolnym poddaniem się życiu i lękiem przed uczynieniem kroku w nieznane, jakiekolwiek by ono było. Aktor wspaniale też mówi po śląsku, co naprawdę nadaje postaci tragiczny, nieomal antyczny, a jednocześnie jakoś bliski, wymiar." [H. Wach-Malicka, DZIENNIK ZACHODNI] Całość tutaj.

Zrealizowana z rozmachem i za pomocą mocnych środków adaptacja najnowszej powieści Twardocha, o człowieku, który nigdzie nie należy i nie ma właściwości. To opowieść o tym, jak łatwo zmieniać maski i wcielenia oraz o poszukiwaniu tożsamości, zanurzona w lokalnej, śląskiej tematyce i w scenograficznym brudzie, który zostawia ślady jak węgiel. [P. Gulda]

Przeczytaj