Trudno w to uwierzyć, że Bernarda Krawczyka nie ma z nami już od pięciu lat. Wciąż nie umiemy pogodzić się z tą stratą. Dla wielu przede wszystkim wspaniały artysta, wielki aktor teatralny i filmowy, a dla nas także mistrz, nestor, bliski przyjaciel, dusza towarzystwa, życzliwy kolega – po prostu „nasz Benio”, jak zwykliśmy o nim mówić.
Wciąż wspominamy jego role, szczególnie te z ostatnich lat, nadal mamy w pamięci jego serdeczny śmiech. Dziś, w piątą rocznicę jego śmierci, bardziej niż zwykle tęsknimy za anegdotami, które nam opowiadał, za dobrym słowem, które zawsze miał dla każdego z nas, za jego mądrością, spokojem, błyskotliwością i poczuciem humoru. I choć tutaj, w teatrze, nie ma go już z nami, jest stale obecny w naszych rozmowach i wspomnieniach. Jest też z nami zawsze na Scenie Kameralnej, która od października 2018 roku nosi jego imię.